Bombaj jest miastem na które czekaliśmy. Po ostatnim tygodniu spędzonym w totalnym chaosie jest to dla nas miła odmiana. Metropolia przypomina inne południowoazjatyckie aglomeracje, np te odwiedzone już przez nas w Vietnamie. Ludzie dalej mentalnością odbiegają od naszych standardów, uliczne nagabywanie do zakupów i innych "turystycznych" atrakcji jest nieco męczące, nie mniej jednak, wszystko zdecydowanie mniej nachalne.
To największe miasto Indi zaskoczyło nas przede wszystkim stopniem urbanizacji i architekturą. Przechadzanie się ulicami centrum, nabrzeża i Colaby to czysta przyjemność do tego należy wspomnieć fantastyczne Viktoriańskie budynki, kawiarnie, sklepy i to wszystko co składa się na tzw. city life.
Korzystając z TripAdvisora wybraliśmy się również na kolację. Po znojach podróży randka w mieście będzie miłą odmianą. Zgodnie ustaliliśmy, że mamy ochotę na seafood, wybór padł na restaurację Trishna. Jest ona zaliczana do "Mumbai must", ceny z wyższej półki, za to jedzenie, obsługa i ogólny feeling 10/10. Kalmary butter and garlic, grilled king prowns and fish tandori, wszystko ekstremalnie dobre, są to smaki, które prześladować mnie będą do końca życia. W menu zostało wiele pozycji do wypróbowania, między innymi grilled Crab, Lobser i inne potrawy, których ceny nas nieco ograniczają. Podpatrzyliśmy za to jak do tematu podejść, przy najbliższej okazji musimy pójść na całość.